Wielkanocne czytanie

by Anna

Wielkanoc minęła mi w tym roku wyjątkowo szybko, ale też przyjemnie. Zgodnie z planem miałam okazję zaczytać się w norweskich kryminałach i skończyć tym samym moje wyzwanie Påskekrim. Zapraszam dziś na ostatni wpis z tej serii i recenzję dwóch powieści – Tornerose sov i hundre år (wyd. Polskie Mord w Bergen) Gunnara Staalesena oraz De dødes tjern  (Sadzawka umarłych) André Bjerke.

tornerose

[źródło: skrotnissen.no]

Gunnar Staalesen to jeden z moich ulubionych twórców kryminałów w Norwegii. Głównym bohaterem jego książek jest niepokorny detektyw Varg Veum, mieszkający i pracujący w Bergen. Książka, którą wybrałam do tegorocznego Påskekrim jest trzecią książką z serii, a jej akcja toczy się w Bergen i w Kopenhadze. Varg Veum dostaje zlecenie odnalezienia 16-letniej dziewczyny, która uciekła z domu. Wszystkie tropy prowadzą do stolicy Danii, gdzie detektyw przeszukuje dzielnicę słynącą z prostytucji. Dziewczyna odnajduje się w końcu w Bergen, w podobnym środowisku, jednak to nie koniec zagadki. Na jej ciele widać ślady ukłuć, a co jeszcze bardziej zaskakujące – dziewczyna odmawia powrotu do domu. Dlaczego? Co skłoniło ją do ucieczki i dlaczego tak bardzo nie chce wrócić mimo trudnej sytuacji? O tym musicie się przekonać sami, sięgając po książkę lub oglądając film (który również gorąco polecam!).

Proza Gunnara Staalesena nie należy może do najwykwintniejszych, ale jest z pewnością dobrze napisana, a jej czytanie sprawia prawdziwą przyjemność. Akcja powieści trzyma w napięciu i do samego końca trudno jest domyślić się rozwiązania zagadki, co jest przecież najlepszą reklamą każdego kryminału. Mord w Bergen to jedna z bardzo niewielu części cyklu, która została przełożona na język polski. Szkoda, że pozostałe powieści nie doczekały się jeszcze tłumaczenia, ponieważ jest seria kryminałów warta przeczytania.

tjern

[źródło: tanum.no]

Drugą z powieści, które przeczytałam w Wielkanoc, jest nie przełożona jeszcze na język polski Sadzawka umarłych André Bjerke. To powieść z 1942, której lekturę trochę odsuwałam w czasie. Słyszałam o tej książce wiele dobrego, ale jej psychologiczny charakter troszkę mnie zniechęcał. Aż w końcu nadszedł czas, kiedy mogłam w pełnym skupieniu zmierzyć się z książką i wyrobić sobie o niej własne zdanie. Ale o tym później, zacznijmy od fabuły.

Książka opisuje losy grupy znajomych, którzy spotykają się na kolacji. W pewnym momencie jedna osoba z grona znika. Głównym wytłumaczeniem jest, że chłopak utopił się w pobliskiej sadzawce. Akcja przenosi się następnie do teraźniejszości, gdzie podobne grono znajomych spotyka się ponownie i zaczyna się dyskusja o tajemniczej śmierci sprzed lat.

Ważnym elementem powieści jest psychoanaliza głównych bohaterów, która muszę przyznać szczerze, bardzo spowalniała akcję, a właściwie zatrzymywała ją w miejscu. Książka ma walory, które nie bez powodu stawiają ją w gronie klasyków, jednak mi nie przypadła do gustu jako typowy Påskekrim. To czas, kiedy czyta się powieści kryminalne z wartką akcją, a ta do takich się nie zalicza niestety. Niemniej jednak warto ją przeczytać, choćby ze względów językowych. Powieść nie została niestety przełożona na język polski, ale wszystkim, którzy mówią po norwesku mogę ją polecić z czystym sumieniem. Nie nastawiajcie się jednak na klasyczny kryminał, a raczej na powieść psychologiczną.

You may also like

0 comment

Kryminały na Wielkanoc – Norwegolożka 06/03/2018 - 10:01

[…] norweskiej tradycji wielkanocnej pisałam już wcześniej (tu, tu, tu i tu), ale i w tym roku nie mogło zabraknąć tego tematu na blogu. Wielkanoc zbliża się […]

Reply

Leave a Comment

Strona korzysta z plików cookies. Warunki przechowywania i dostępu do plików cookies możesz ustawić w przeglądarce. Ok!