Norwegowie jak mało kto kochają zapożyczenia z języka angielskiego i używają ich bez zahamowań, zwłaszcza w świecie nowych technologii. Zdarzają się jednak zapaleńcy i językowi puryści, którzy dbają o to, by norweski miał własne określenia na nowinki technologiczne, a nie tylko te zapożyczone od zachodnich sąsiadów. Språkrådet stworzyło nawet bazę takich pojęć, w której można wyszukać norweskie odpowiedniki wielu angielskich wyrazów i to zarówno w wersji bokmålowej jak i nynorskowej. Dziś bierzemy więc na tapet wszystko, co jest związane ze światem mobilnym!
W zakładce Ordlister na stronie Rady Języka Norweskiego zawsze można znaleźć coś, co przyda się podczas nauki. Na jednej z list słówek, a mianowicie Datatarmar („pojęcia komputerowe”), zamieszczono całe mnóstwo pojęć, które trzeba znać, zwłaszcza w dzisiejszych czasach. Od technologii i internetu nie ma już ucieczki, więc skoro nie możemy pokonać tego „wroga” to może warto się z nim zaprzyjaźnić? Dziś wybrałam dla Was 15 słówek, które są moimi absolutnymi faworytami. Wielu Norwegów wciąż używa angielskich pojęć, ale według mnie norweskie odpowiedniki są o wiele bardziej urocze.
- Brukergrensesnitt. Czym jest ta zagadkowa granica między użytkownikiem i technologią? To nic innego jak interfejs. My spolszczyliśmy angielskie słowo, a Norwegowie poszli na całość i wymyślili na to własną nazwę. Można? Można!
- Bærbar datamaskin/PC (lub po prostu bærbar) to po prostu przenośny komputer. Dziś wszyscy mówią o laptopach (w Norwegii również), ale czasem da się jeszcze usłyszeć, że ktoś pracuje na przenośnym komputerze. Zdecydowanie polecam zastąpienie słowa „laptop” jakże melodyjnym „bærbar”.
- Datadugnad. Wszyscy pewnie doskonale wiedzą czym jest crowfunding, ale crowd computing nie jest już specjalnie znane. Crowd computing polega na dzieleniu się pomysłami i wykorzystywaniu ich w internecie. To coś jak warsztaty online, gdzie każdy może dołożyć własną cegiełkę. Norweskie wyrażenie zawiera słowo „dugnad”, które jest bardzo typisk norsk. Dugnad to prace społeczne, z tym, że w Norwegii nikomu nie kojarzą się one z przymusem czy przykrym obowiązkiem. Dugnad to możliwość dania czegoś od siebie lokalnej społeczności. Podobnie jest w przypadku datadugnad, gdzie internauci mogą dzielić się z innymi swoimi umiejętnościami i pomysłami. Zdecydowanie popieram!
- Emneknagg. Czy hasztag nie wydaje Wam się już nieco passé? Bo mnie zdecydowanie tak. Emneknagg jest za to oryginalny, nieznany większości i z pewnością zaciekawi wiele osób, jeśli zaczniecie używać tego słówka na codzień. emneknagg:norweskilans 😉
- Flikke (dra fort) to po prostu szybko przesunąć jakąś stronę. Flikke jest ewidentną kalką angielskiego „flick”, ale mimo wszystko brzmi jakoś skandynawsko. Mam nadzieję, że Wy nie zastosujecie ruchu flikke czytając ten wpis 😉
- Nettbrett. Czy Norwegowie mają internetowe tace (et brett – taca)?! Hm, w pewnym sensie tak, bo tablety to przecież takie właśnie internetowe tace. Występują też w wersji dla moli książkowych i wtedy nazywają się lesebrett, czyli czytnikami ebooków.
- Nettprat. Pamiętacie czasy darmowych czatów? Norwegowie też korzystali z tego dobrodziejstwa (niektórzy wciąż korzystają) i nazywają je po prostu internetowymi rozmowami (en prat – rozmowa). Prosto, zwięźle i na temat, a nie jakiś tam obcobrzmiący „chat”.
- (Nett)sky. Internetowe chmury stały się codziennością dla wielu osób, bo do przechowywanych w nich plików można mieć dostęp z różnych urządzeń. Norwegowie, podobnie jak my, wzięli angielską nazwę bardzo dosłownie i po prostu stworzyli sobie kalkę nazywając internetowe dyski chmurami (sky lub nettsky).
- Rulle. Dziś wszyscy nieustannie scrollują, a niemal każde miejsce w Norwegii jest pełne smartfonowych zombie. Norwegowie oczywiście też scrollują albo, jak kto woli, „rullują” (å rulle). Czasem chciałabym, żeby ludzie trochę mniej wlepiali oczy w ekrany, a może zamiast tego zaczęli scrollować prawdziwe książki lub po prostu zauważać to, co dzieje się dokoła nich… Eh, takie mam naiwne marzenia.
- Skadevare. Komputerowe szkodniki to nic innego jak wszelkiego typu programy i aplikacje, które tak naprawdę są wirusami i powodują szkody właśnie (en skade – szkoda). Słowo może nie jest zbyt przyjemne, ale lepiej je znać, żeby zachować swoje pliki w nienaruszonym stanie.
- Smartklær (smarttilbehør), czyli „sprytne ubrania”…? Tak! Smartklær to wszystkie smartgadżety, takie jak krokomierze, fit-zegarki, inteligentne kontrolery snu i wszystkie tego typu rzeczy. Najczęściej Norwegowie nazywają je po prostu z angielska „wearables”, ale czasem zdarza się jeszcze, że jakiemuś dziennikarzowi wymsknie się norweskie słówko smarttilbehør.
- Tjener. Serwery mają za zadanie nam służyć, zapisując terabajty informacji na swoich dyskach. Być może dlatego Norwegowie nazywają serwery „służącymi” właśnie (en tjener – służący).
- Trykkskjerm to również dokładna kalka angielskiego „touchscreen”. Wygląda na to, że nie tylko my przetłumaczyliśmy sobie angielskie pojęcie. Norwegowie zastosowali tę samą strategię i to z powodzeniem, bo trykkskjerm jest dziś powszechnie używanym słowem.
- Tvitre. Norwegowie uwielbiają Twittera i dlatego mają własny czasownik na określenie czynności, która polega na publikowaniu postów na tym portalu. My twitujemy tak nieco z angielska, natomiast Skandynawowie po prostu „ćwierkają” (å tvitre). I jak tu nie lubić norweskiego?!
- Vert to taki internetowy gospodarz, którzy chętnie ugości u siebie różne domeny internetowe. Anglicy i Amerykanie mają host’a, po polsku strony internetowe też mogą być „hostowane”, a w norweskiej sieci działają prawdziwi gospodarze, którzy oferują opiekę na blogami, sklepami internetowymi i wieloma innymi witrynami.
Jak podoba Wam się norweskie podejście do technologii? Używacie takich słówek na codzień? A może znacie takie, których nie ma na liście od Språkrådet?