Wyobraźcie sobie, że pewnego dnia tracicie pamięć i jedynym sposobem na przypomnienie sobie kim byliście wcześniej, jest poproszenie innych osób o opisanie Wam przeszłości. Brzmi abstrakcyjnie i przerażająco? Z pewnością. To właśnie spotkało głównego bohatera powieści, o której dziś Wam napiszę. Zapraszam na recenzję bestsellerowego Osaczenia Carla Frode Tillera.
Powieść ukazała się w Norwegii w 2007 roku jednak dopiero w tym miesiącu dotarła do Polski. Książka została wydana przez Wydawnictwo Literackie i było o niej głośno jeszcze zanim trafiła na półki księgarń. Carl Frode Tiller opisywany jest zaś jako anty-Knausgård, co ma dodatkowo zaciekawić czytelników. Jednak czy faktycznie jest się czym zachwycać? To zależy 🙂 Osaczenie to jedna z tych powieści, które albo wciągają od pierwszego zdania albo niemiłosiernie nudzą. Ja dałam się ponieść, czytając do późna i nie mogąc się oderwać.
Historia jest prosta – główny bohater, David, stracił pamięć i dał ogłoszenie do gazety ze zdjęciem i prośbą, by każdy kto go zna opowiedział mu coś o jego życiu. Powieść jest podzielona na trzy części, a każda z nich to opowieść innej osoby o życiu Davida. Historię rozpoczyna Jon, przyjaciel Davida z dawnych lat, następnie kontynuuje ją Arvid, ojczym Davida, a na koniec czytelnicy spotykają Silje, przyjaciółkę głównego bohatera z dawnych lat. Wszystkie trzy historie ukazują Davida z innej perspektywy, co sprawia, że do końca nie wiemy jaki właściwie był główny bohater. Co ciekawe, w całej powieści brakuje głosu samego Davida, a sposób w jaki pozostali o nim mówią budzi pewną podejrzliwość – czy na pewno mówią prawdę? A może mają o coś żal do Davida i teraz korzystają z jego nieszczęścia, opowiadając mu kłamstwa? A może główny bohater to ostatni drań, ale jego bliscy przedstawiają jego wyidealizowany obraz?
Te i wiele innych pytań przewijało się w mojej głowie podczas lektury. Irytowało mnie, że historie o głównym bohaterze, a więc dotyczące największej zagadki w książce, przeplatały się z historiami osób postronnych, które pozornie nie wnosiły nic nowego. Jeszcze bardziej irytowała niepewność i chęć poznania prawdy i rozwiązania całej historii. Nie będę Wam zdradzać zakończenia, ale mogę tylko powiedzieć, że jest równie dobre, co cała opowieść.
Osaczenie wydaje się być typowo skandynawską książką – wiele tu rozmów, które nie kończą się w żaden konkretny sposób, wiele kłótni, wybuchających zupełnie bez powodu i niedomówień. To dokładnie to, z czym kojarzy mi się norweska powieść – ktoś ma coś na sercu, ale nigdy nie powie o tym wprost. Ktoś inny chce porozmawiać, ale zamiast tego obwinia drugą osobę o niestworzone rzeczy. Może to być trudna lektura dla kogoś, kto nie przepada za niedomówieniami i dziwnymi dialogami, ale z pewnością spodoba się miłośnikom skandynawskich klimatów. Jeśli lubicie literaturę z Północy to wiecie czego się spodziewać i w Osaczeniu znajdziecie to w najlepszym możliwym wydaniu.