Dziś będzie trochę poradnikowo, ponieważ chciałabym poruszyć temat, który jest moim zdaniem niezwykle istotny podczas nauki języków obcych. Czasem przychodzi taki dzień (lub nawet tydzień czy miesiąc), kiedy mamy serdecznie dość nauki wybranego języka. Drażni nas jego brzmienie, ortografia, gramatyka… słowem – wszystko. Taki kryzys, czy też może spadek motywacji, dotyka prędzej czy później zdecydowaną większość uczących się języków obcych. Tak, ja też przeszłam przez niejeden taki kryzys, mimo że języki obce to mój żywioł. Nauczyłam się jednak radzić sobie z tym i po jakimś czasie doszłam do wniosku, że są trzy magiczne kroki, które pozwalają złagodzić objawy językowej frustracji i szybciej wrócić na właściwe tory nauki. Pomyślałam, że skoro te chwyty zadziałały u mnie już nie raz to może sprawdzą się również i u Was.
1. Odetnij się
Wydaje się to być oczywistym rozwiązaniem, a jednak nie zawsze uczący się języka z niego korzystają. Chodzi tu zwłaszcza o osoby, które płacą za naukę języka i które dość niechętnie podejmują ten krok, bo nie chcą „stracić” lekcji, za które zapłacili czy mieć problemów z nadrobieniem materiału później. Rozumiem to doskonale i zdaję sobie sprawę z tego, że pierwszy trik może być niewykonalny w tym przypadku. Jeśli jednak uczycie się języka w trybie nieco bardziej elastycznym to zupełne odcięcie się od niego może zdziałać cuda. Gdy przychodzi kryzys i nie możemy już patrzeć na odmianę czasowników nieregularnych to najlepiej dać sobie trochę na wstrzymanie. Zmuszanie się do nauki spowoduje jeszcze większą frustrację, gdy nie będziemy mogli skupić się na czytanym tekście czy zapamiętać danego słówka, a zajmując się czymś innym poczujemy przypływ świeżości i porządną dawkę motywacji. Sprawdziłam to kilkakrotnie i działało za każdym razem.
2. Rozerwij się
Powinieneś rozwiązywać testy gramatyczne, ale jakoś nie możesz się na nich skupić? Wiesz, że test językowy się zbliża, a Ty utknąłeś w martwym punkcie i nie możesz ruszyć? Nie martw się, istnieje na to sposób i to całkiem przyjemny. Czasem przed egzaminami językowymi na studiach miałam już dość uczenia się, a jednocześnie zdawałam sobie sprawę z tego, że powinnam coś jednak robić. Słuchałam wtedy radia, czytałam blogi na tematy, które mnie ciekawiły i przeglądałam YT. Wszystko po norwesku oczywiście, żeby nie była to zwykła prokrastynacja. 🙂 Niby nie robiłam wiele, a jednak jakieś słówka zawsze zostawały mi w głowie i przypominały się o sobie na egzaminie. Podsumowując: jeśli masz dość norweskiego, ale wiesz, że powinieneś się trochę pouczyć, obejrzyj odcinek ulubionego norweskiego serialu lub włącz jakiś ciekawy podkast.
3. Zmień język
To rada z pozoru nie mająca sensu, ale wierzcie mi – w tym szaleństwie jest metoda. Jeśli masz dość wkuwania norweskich idiomów ze słowem fisk to zamiast tego powtórz sobie angielskie słówka lub odśwież niemiecki (czy jakikolwiek inny język, którego się uczyłeś/uczysz). Taka zmiana daje poczucie robienia czegoś innego, zamiast tkwienia w jednym miejscu. Być może przypomnisz sobie kilka (z pozoru) bezużytecznych francuskich słówek lub odświeżysz koniugację czasowników w rosyjskim, zamiast przygotować się do Bergenstestu, jednak to zaprocentuje bardzo szybko wzrostem motywacji do nauki języka docelowego. Zawsze gdy miałam dość norweskiego, przerzucałam się na angielski lub próbowałam przypomnieć sobie jak zapisuje się jakieś proste słowo cyrylicą. Po takiej zmianie, prędzej czy później, wracałam do norweskiego ze świeżym umysłem i nauka szła już lepiej. Nawet jeśli uczycie się pierwszego języka obcego to zawsze możecie choćby zerknąć na proste frazy w jakimś innym języku, by trochę się oderwać.
To moje złote rady dotyczące spadku motywacji w nauce języka. Mogą wydawać się dziecinnie proste lub zupełnie od czapy, jednak zapewniam, że działają. A czy Wy macie swoje sprawdzone sposoby na pokonanie językowego lenia?