W kolejnej edycji W 80 blogów dookoła świata Blogerzy językowi i kulturowi postanowili wziąć na warsztat jedzenie typowe dla poszczególnych krajów. Jako że luty był wyjątkowo kulinarny na blogu to postanowiłam dorzucić jeszcze kilka słów o typowo norweskim fenomenie, a mianowicie o wszechobecnej kanapkomanii. Zastanawiacie się dlaczego Norwegowie tak szaleją na punkcie kanapek?
Matpakke to oszczędność!
Zabieranie ze sobą drugiego śniadania do szkoły czy pracy tak weszło Norwegom w krew, że nikt się już nawet nie zastanawia skąd ta tradycja się w ogóle wzięła i dlaczego. Myślicie pewnie, że kultowa już matpakke jest stara jak świat? Absolutnie nie! Zwyczaj przygotowywania kanapek i zabierania ich ze sobą narodził się latach 30. XX wieku, a więc stosunkowo niedawno.
Początek XX wieku był dla Norwegii czasem radości po odzyskaniu niepodległości w 1905 roku, ale sytuacja ekonomiczna kraju nie napawała optymizmem. Odbijało się to też na dzieciach, których rodzice nie mogli sobie pozwolić na kupowanie w szkole ciepłego posiłku. Szkoły z kolei też nie miały wystarczającego budżetu, by zapewnić dzieciom posiłek za darmo.
Problemem zainteresował się profesor Carl Schiøtz, odpowiedzialny za służbę zdrowia w Oslo. Doszedł on do wniosku, że zimny posiłek może zastąpić podawane w szkołach obiady, jeśli tylko zostanie dobrze zbilansowany. Profesor przeanalizował więc produkty łatwo dostępne wówczas w Norwegii, a do tego tanie, po czym ogłosił wszem i wobec, że idealnym posiłkiem może być ciemne pieczywo lub ewentualnie knekkebrød (tzw. pieczywo chrupkie) z dodatkiem sera, surowych warzyw i owoców, obowiązkowej szklanki mleka i łyżki tranu po posiłku. Takie drugie śniadanie nazwano Oslofrokost, śniadaniem z Oslo. Pomysł był genialny w swojej prostocie, a udoskonalił go jeszcze lekarz Olav Lien z małeg gminy Sigdal w Norwegii wschodniej. Znał on problemy małych gmin, których budżet nie pozwalał na sfinansowanie nawet tak prostego posiłku. Zaproponował więc rozwiązanie najprostsze z możliwych: rodzice mogli przygotowywać Oslofrokost dla swych pociech w domu. Pomysł został entuzjastycznie przyjęty w całym kraju i tak właśnie powstała znana dziś matpakke. Z czasem nie tylko dzieci nosiły ze sobą matpakke do szkoły, ale także dorośli zaczęli zabierać kanapki do pracy.
Ubogi lunch bogatych Norwegów
O ile odżywianie dorosłych nie jest kontrolowanie odgórnie, o tyle wymogi co do odżywiania dzieci od zawsze były w centrum uwagi Norwegów. W XX i na początku XXI wieku wprowadzano wiele reform dotyczących żywienia dzieci w szkołach. W jednym z rozporządzeń zawarto na przykład zalecenie, według którego chleb, jaki dzieci ze sobą przynoszą powinien być ciemny (wieloziarnisty). To z kolei zapoczątkowało cały szereg plotek o tym, że wysłanie dziecka do szkoły z kanapką z białego pieczywa może skończyć się interwencją Barnevernet… Tak, naprawdę takie opowieści krążą wśród rodziców wysyłających swe pociechy do norweskich szkół i przedszkoli.
Współczesna matpakke jest już nieco bardziej zróżnicowana niż klasyczne Oslofrokost. Poza obowiązkową kromką chleba z serem, w drugim śniadaniu pojawiły się też bardziej egzotyczne owoce i warzywa, do których dostęp był kiedyś ograniczony. Coraz częściej pojawią się też głosy, że Norwegia powinna w końcu pożegnać się z przestarzałym systemem kanapkowym i wrócić do ciepłych posiłków w szkołach, bo przecież może sobie już na to pozwolić. Głosy takie jednak milkną równie szybko jak się pojawiły i nie zanosi się na to, by klasyczna norweska matpakke miała w najbliższym czasie zniknąć.
Uważam, że jest coś uroczego w widoku dystyngowanego biznesmena, który w oczekiwaniu na samolot wyciąga z walizki zgniecioną kanapkę z brązowym serem zamiast kupić sobie ciepły obiad na lotnisku. To małe i zabawne przyzwyczajenie, które jest tak bardzo typisk norsk i koselig, że chyba szkoda byłoby z niego rezygnować.
A czy Wy przygotowujecie sobie matpakke do szkoły/pracy? 🙂
Informacje o poprzednich edycjach akcji znajdziecie na stronie głównej Blogów językowych i kulturowych. Jeśli ktoś z Was również bloguje kulturowo lub językowo (lub jedno i drugie), to zapraszamy do dołączenia do naszej grupy! Adres kontaktowy: blogi.jezykowe1@gmail.com
Jeśli jesteście ciekawi jak do tematu jedzenia podeszli inni blogerzy to koniecznie zajrzyjcie na ich blogi:
22 komentarze
[…] http://norwegolozka.com/2018/02/25/kanapkomania […]
No proszę, nawet takie rozwiązania mają za sobą kawał historii! Spodziewałam się za to, że w Norwegii też są popularne “otwarte” kanapki i że to o nich będzie wpis, a tu proszę – ciekawa niespodzianka!
Racja, zapomniałam dodać, że obowiązkowo muszą to być “otwarte” kanapki! 🙂
[…] wschodnia potrawa wszechczasów Niemiecki w domu – Znane potrawy niemieckie Norwegolożka – Kanapkomania Dagatlumaczy – Blin! Szwecjoblog – Wszystko kręci się wokół… klopsików Turcja […]
Te kanapki do szkoły są otwarte i nie rozlatują się?
Jak są zapakowane pojedynczo w papier to nie. Niektórzy podchodzą do sprawy jeszcze bardziej profesjonalnie i kupują specjalne bibułki do oddzielania kolejnych plasterków sera/wędliny 🙂
Napisalas, ze biznesmen wyciaga zgnieciona kanapke? To nie uzywaja specjalnych pudeleczek na kanapki? W Belgii np nie tylko dzieci ale i dorosli uzywaja czesto takich kwadratowych, plaskich pudelek na jedna kanapke.
Pewnie, że niektórzy noszą w pudełkach, ale wiele osób po prostu pakuje kanapki w papier i już. A wiadomo co się może stać z kanapką w torbie czy plecaku… Znamy to doskonale z lat szkolnych (przynajmniej ja), gdy na drugie śniadanie wyjmowało się zmaltretowany kawałek chleba z serem na wierzchu haha 😀
Jak cała ta instytucja kontrolujaca rodziny niezbyt mi sie podoba, tak podawanie dzieciom tylko ciemnego chleba uwazam za gebialny pomysl (u mnie tez sie innego nie jada) 🙂
Co do zabierania kanapek, uwielbiam mieć je że sobą i to poczucie, że nie muszę gorączkowo szukać automatu czy przypadkowegk baru z jedzeniem. Najlepiej smakują w pociągu, niezmiennie 😊
Kanapki dla dzieci w szkole jeszcze ujdą, ale cały dzień w pracy bez ciepłego posiłku? Brr…
Taki zwyczaj 🙂 W niektórych szkołach czy miejscach pracy są oczywiście stołówki, ale kanapkomania bywa czasem silniejsza, niż chęć zjedzenia ciepłego posiłku.
[…] Norwegolożka – Kanapkomania […]
Ale jak to? Nawet zimą, kiedy jest zimniej niż w Polsce, wolą kanapki od ciepłego posiłku? Och, chyba bym się tam nie czuła zbyt komfortowo 😉
Wiele osób uważa nawet, że to bardziej eko i oszczędnie zabrać ze sobą kanapkę, niż kupić coś ciepłego w stołówce. Poza tym kanapki są o wiele bardziej “mobilne”, niż np. termosy z ciepłym jedzeniem 🙂
Brzmi niemal jakbyś pisała o Irlandii 🙂 Wszechobecne kanapki królują w szkołach i na lunchu dorosłych. Jedyna różnica to taka, że zdarzają się być podawane na ciepło jako stostowany chleb lub pannini.
Ooooo, ciepłe kanapki to już czysty luksus! 😀
Ja w zimie już nawet na śniadanie i na kolację kanapek nie jadam, tylko coś ciepłego, a lunch ciepły być MUSI…
Dobra kanapka nie jest zła 🙂 A co Norwegowie piją do tych kanapek? Coś zimnego czy jednak coś ciepłego na rozgrzanie się? 🙂
Często jest to mleko, jeśli już myślimy tak stereotypowo 😉 Poza tym oczywiście kawa w hektolitrach, woda, czasem słodkie napoje.
[…] elementem norweskiego śniadania, a czasem też i matpakke (więcej o tym fenomenie pisałam TUTAJ). Są różne odmiany pasty kaviar. Zazwyczaj różnią się one od siebie ceną oraz zawartością […]
[…] Norwegolożka – Kanapkomania […]
[…] norweskim fenomenie matpakke pisałam już wcześniej, ale dziś chciałabym aby słynne norweskie kanapki posłużyły nam za przykład w dyskusji o […]