Wigilia pracownicza w Polsce kojarzy się zazwyczaj (przynajmniej mi) ze sztywną atmosferą, górami ciast i innych słodyczy oraz pewnym przymusem. Osobiście nie jestem fanką udawania świątecznej atmosfery w pracy, ale to już jak wiadomo kwestia gustu. W Norwegii istnieje podobny zwyczaj świętowania w pracy i nazywany jest Julebord.
Tradycja julebord oznaczała początkowo stół z zimnymi przekąskami i potrwami świątecznymi, który nakrywano podczas świąt, a czasem nawet kilka dni wcześniej. Rytuał przygotowywania przekąsek miał też znaczenie magiczne – dawniej wierzono, iż duchy zmarłych przychodzą do domów podczas świąt, dlatego też wystawiano dla nich osobne julebord lub zostawiano trochę jedzenia na wspólnym stole na noc, tak aby zjawy mogły się posilić.
Źródło: snl.no
Pierwotna tradycja miała również związek z panującymi wówczas trudnymi warunkami życia. Wystawiając wszystko, co najlepsze na stół, ludzie mieli nadzieję, że w przyszłym roku nie zabraknie im jedzenia i że będzie on dla nich udany.
Dopiero po wojenie julebord zmienił swoją funkcję, a to za sprawą zmian społecznych. Norwegowie coraz częściej wyjeżdżali na święta, a hotele i schroniska turystyczne chcąc dogodzić swoim gościom serwowały im świąteczne dania. W latach ’60 z kolei zaczęto świętować Wigilię świąt Bożego Narodzenia w pracy. Prekursorem była redakcja Aftenposten w 1961 roku, w której ślady poszli w kolejnych latach inni pracodawcy.
Dziś julebord w Norwegii kojarzy się z przepychem – stoły uginają się pod kilogramami mięsa, ryb i słodyczy,a nierzadko też i mocniejszych drinków. Atmosfera takich imprez jest bardzo nieoficjalna, co wynika w dużej mierze z norweskiej kultury i braku hierarchii w miejscach pracy. Takie przedświąteczne spotkania oznaczają koniec roku finansowego w firmie oraz podsumowanie poprzednich miesięcy. Dla Norwegów to obowiązkowy element końca grudnia i jest on organizowany niemal w każdej firmie.
Nie pozostaje mi więc nic innego jak życzyć Wam udanych imprez przedświątecznych w pracy oraz spokoju w tym szalonym okresie.
