Język mniejszości czy dialekt?

by Anna

Norwegowie mają emocjonalny stosunek do języka, a to głównie za sprawą bardzo długiego okresu unii i zależności od sąsiadów (najpierw od Danii, później od Szwecji). Sami jednak mają co nieco za uszami, jeśli chodzi o traktowanie zamieszkujących Norwegię mniejszości. Te czasy na szczęście odeszły już w zapomnienie i teraz Norwegowie robią wszystko, by ocalić małe języki od wymarcia. Dlatego każda, nawet najmniejsza wzmianka o tym, że powinno się pozwolić tym językom wyginąć, powoduje u Norwegów szok.

Zaczęło się od jednego artykułu…

W ostatnim tygodniu Norwegią wstrząsnęła seria artykułów dotyczących języka Kwenów, zapoczątkowana przez dziennikarkę fińskiego pochodzenia. Sanna Sarromaa, bo o niej mowa, rozpętała burzę, którą trudno będzie teraz uciszyć. Publikując kronikę pt. A gdyby tak w norweskich szkołach uczono kebabnorsk?, dziennikarka włożyła kij w mrowisko – porównała język mniejszości do pidżynu, który nie ma nawet statusu oddzielnego języka.

W swoim artykule Finka uzasadnia dlaczego język kweński powinien zostać zastąpiony językiem fińskim. Według niej, kweński jest po prostu zniekształconą i niepoprawną wersją języka fińskiego. Poza tym, jak podkreśla Finka, jest to już niemal zupełnie wymarły dialekt i nie ma sensu sztucznie podtrzymywać go przy życiu, podczas gdy nauka fińskiego w szkołach dałaby uczniom możliwość poznania współczesnego języka, z bogatą kulturą i literaturą. Dość kontrowersyjna opinia, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że kweński od 2005 roku ma status odrębnego języka i istnieje nawet specjalny Instytut, którego zadaniem jest rozwijanie języka i kultury Kwenów.

…a później rozpętała się burza

Bardzo szybko po opublikowaniu artykułu w Nordlys, posypały się odpowiedzi dziennikarzy, osób zaangażowanych w promocję języka kweńskiego oraz samych Kwenów. Swoją opinię wyraziła również Åse Wetås, dyrektor Rady Języka Norweskiego. W artykule pt. Dlaczego Norwegowie nie mogą po prostu pisać po duńsku?, Wetås odpiera argumenty Finki dodając, że w takiej sytuacji Norwegowie powinni po prostu pisać po duńsku, skoro te dwa języki są tak do siebie podobne. Norweski język pisany ma o wiele krótszą historię niż duński, więc równie dobrze można powiedzieć, że norweski to taki duński z błędami.

Na ten artykuł Sanna odpowiedziała kolejnym, tym razem stwierdzając, że kweński nadal nie jest odrębnym językiem. Dziennikarka podkreśla, że Wetås i innym aktywistom zależy jedynie na środkach przeznaczonych na promocję języka kweńskiego, a nie na faktycznym ocaleniu ginącego dialektu. Co więcej, jeśli kweński jest odrębnym językiem, ponieważ rozwijał się poza granicami Finlandii to równie dobrze fińska odmiana szwedzkiego powinna zostać uznana za odrębny język, bo również rozwija się poza granicami kraju, z którego się wywodzi.

Dyskusja trwa

Rada Języka Norweskiego zamieściła krótką odpowiedź na ostatni artykuł fińskiej dziennikarki, stwierdzając, że tak poważna instytucja nie będzie brać udziału w debacie, w której merytoryczne argumenty nie są nawet brane uwagę, a górę biorą emocje. Całą debatę na temat Kwenów i kweńskiego możecie śledzić TUTAJ.

Muszę przyznać, że byłam zszokowana, gdy przeczytałam pierwszy artykuł w całej debacie. Wydawało mi się to niewiarygodne, że ktoś mógłby porównać język mniejszości etnicznej do zacofanego dialektu i zaproponować zastąpienie go innym, bardzo podobnym językiem. Dopiero czytając kolejne artykuły zrozumiałam punkt widzenia Finki. Problem, z którym zmaga się Norwegia, jest o wiele bardziej złożony niż tylko kwestia uznania czy kweński jest językiem czy dialektem. Liczba użytkowników języka drastycznie spadła i dziś niewiele osób używa kweńskiego jako języka ojczystego. Poza tym, brakuje materiałów do nauki oraz nauczycieli, którzy mogliby poprowadzić kursy kweńskiego w szkołach. Trudno też ujednolicić pisownię kweńskiego, bo podobnie jak w przypadku norweskich dialektów, istnieje wiele wariantów lokalnych. Jest to głównie język mówiony, więc pod tym względem bliżej mu do dialektu, niż do języka.

Nie zamierzam oczywiście brać żadnej ze stron debaty, bo o języku kweńskim wiem niewiele. Rozumiem jednak argumenty obydwu stron i przyznaję, że Norwegia będzie miała trudny orzech do zgryzienia. Czy warto inwestować w standaryzację pisanego języka kweńskiego czy raczej w nauczanie języka fińskiego? Wybór nie będzie łatwy i nie wiem nawet czy da się go dokonać już teraz. Może po prostu czas zweryfikuje czy którakolwiek z opcji ma rację bytu. Jedno jest pewne – kweński, nieważne czy traktowany jako dialekt czy odrębny język, powoli zanika. Norweski rząd wspiera co prawda kweńskie radio i gazetę, ale jest to kropla w morzu. Jeśli nie rodzą się nowi natywni użytkownicy języka (młodzi Kwenowie w przeważającej wiekszości mówią po norwesku) to jego przetrwanie faktycznie stoi pod znakiem zapytania. Nauka kweńskiego w szkole z pewnością byłaby wartościowa, ale czy to wystarczy by ocalić język?

A co Wy myślicie o sporze o język kweński?

You may also like

1 comment

Ula 11/04/2020 - 12:06

Cześć Norwegolożko, odwiedzam Twojego bloga po raz pierwszy, ale Twoją książkę Szczęśliwy jak łosoś przeczytałam ostatnio po raz drugi, bo jest bardzo fajna 🙂 pamiętam co pisałaś o jezyku kvenskim w książce i faktycznie sytuacja jest trudna. W sensie, może nie ma sensu sztucznie podtrzymywać języka, uczyć go i promować, jeżeli jego użytkowników jest tak niewielu a będzie jeszcze mniej. Można też od razu założyć że nieuchronnie język ten wymrze i już teraz gromadzić jak najwięcej jego przykładów, tekstów i nagrań tylko jako pamiątki dla przyszłych pokoleń. Taki problem pojawia się pewnie często w każdym kraju i chyba jedyne co można zrobić to pozwolić rzeczom iść własnym torem, życiu jakiegoś języka również. Nie wiem czy “det ordner seg” tu pasuje, ale tak zakończę 🙂

Reply

Leave a Comment

Strona korzysta z plików cookies. Warunki przechowywania i dostępu do plików cookies możesz ustawić w przeglądarce. Ok!