Jesienni ulubieńcy

by Anna

Zazwyczaj tego typu wpisy pojawiają się na blogach lajfstajlowych, ale tym razem i ja pozwolę sobie podzielić się z Wami tym, co mnie ostatnio zajmuje. W końcu czytam o wiele więcej, niż dotychczas i sprawia mi to przyjemność. To niesamowite ile czasu można wygospodarować, gdy wyrzuci się z życia różne pożeracze czasu. A więc do rzeczy: co ostatnio czytam i czego słucham? Odpowiedź poniżej!

1) Podkast Familiene på Orderud na NRK to moje ostatnie odkrycie. Sporo słyszałam o tym podkaście i w końcu sama postanowiłam go odsłuchać. Seria ma mieć w sumie sześć odcinków, a w każdym z nich śledzimy losy rodzin z Orderud. Jest tam tajemnica, sporo niewyjaśnionych wydarzeń i morderstwo. Niestety prawidziwe, a nie tylko fikcyjne. Jestem dopiero na początku serii, ale już czuję, że podkast mnie wciągnie. W końcu prawdziwe historie zawsze fascynują najbardziej.

2) Książki Margaret Atwood i serial Handmaid’s Tale to moje sposoby na spędzanie jesiennych wieczorów lub długich godzin w pociągu (jeśli akurat wtedy nie robię na drutach lub na szydełku ;)). O jednaj z książek, a mianowicie Life before man, napiszę na pewno w podsumowaniu wyzwania czytelniczego, a o Opowieści podręcznej pewnie nie muszę nawet wspominać, bo w ostatnich miesiącach i serial i powieść robią prawdziwą furorę.

Książka podobała mi się o wiele bardziej, niż serial, ale mimo wszystko polecam zarówno przeczytanie powieści, jak i obejrzenie jej ekranizacji. Powrót do tzw. “klasycznych” wartości może być naprawdę przerażający, a w świecie, w którym rządzą tyrani podstawowe prawa kobiet właściwie nie istnieją. Uprzedzając pytania: tak, jestem feministką i uważam, że każdy myślący człowiek powinien być. Nie tylko kobiety, które widzą ewidentne różnice w traktowaniu osób różnych płci, ale absolutnie każdy. Niby świat idzie do przodu i wszystko rozwija się w ekspresowym tempie, a jakoś nie możemy dojść do punktu, w którym kobiety otrzymywałyby taką samą pensję za wykonywaną pracę co mężczyźni lub nie musiałyby ciągle udowadniać swojej wartości. Albo myśleć o tym, że ktoś je ocenia po wyglądzie jak kawałek mięsa…

Wszystkim, którzy wciąż uważają patriarchat za jedyne słuszne wyjście polecam książkę Margaret Atwood i serial zrealizowany na jej podstawie. Chyba nikt o zdrowych zmysłach nie chciałby takiej rzeczywiśctości dla swoich mam, córek, cioć i sióstr.

3) Literatura norweska zawsze kusiła mnie swoją niepowtarzalną atmosferą, ale przyznaję się bez bicia, że przez ostatnie dwa-trzy lata miałam problem ze zmobilizowaniem się do czytania norweskich książek. Wydawało mi się, że akcja toczy się w nich zbyt wolno, a bohaterowie sami nie wiedzą czego chcą. Ostatnio jednak ograniczyłam niemal do zera czas spędzany w mediach społecznościowych czy internecie w ogóle (poza pracą, rzecz jasna) i nagle się okazało, że mam chwilę wieczorem, żeby poczytać moją ukochaną Hanne Ørstavik czy nadrobić zaległości w klasyce literatury norweskiej. Teraz do tramwaju i pociągu zabieram książkę, a nie słuchawki do telefonu czy przenośny router do laptopa. Serdecznie polecam Wam takie spędzanie wolnego czasu lub tych krótkich chwil w ciągu dnia, kiedy bezmyślnie przeglądamy kolejne strony internetowe. W takich chwilach na pewno sprawdzi się Hanne Ørstavik. Jedną z jej głośniejszych książek była Kjærlighet (Miłość), która nawet ukazała się w polskim tłumaczeniu. Polecam ją Wam z całego serca!

A co Wy polecacie na jesień?

You may also like

3 komentarze

Joanna 30/11/2018 - 07:39

Bardzo miły jesienny wpis. Jedno tylko mnie w nim zastanawia. Poruszona przez Ciebie kwestia „ciaglego udowadniania przez kobiety swojej wartości”. Czy kobiety same odrobinę (albo nawet więcej) się do tego nie przyczyniają? Czy dobrowolnie nie robią z siebie takiego „kawałka mięsa”? Media społecznościowe pełne zdjęć „slodkich” buziek, wypacykowanych pyszczków i ciągła pogoń za tym, żeby się podobać, żeby imponować, żeby być podziwianą. Na dodatek cała masa żałosnych komentarzy pod fotkami na portalach społecznościowych, z których wylewa się hektolitrami sztuczna szczerość. Porobiło się tak, że gro kobiet nie odczuwa potrzeby, aby czuć się dobrze dla siebie, ale żeby faceci się ślinili, koleżanki żeby trafiało z zazdrości i żeby like’ów było dużo. Też jestem kobietą, nie mam konta na żadnym z portali. Pozdrawiam Cię serdecznie i bardzo dziękuję za Twojego bloga. Naprawdę fajnie się czyta i lubię zaglądać do Ciebie.

Reply
Norwegolożka 03/12/2018 - 10:52

Dziękuję za miłe słowa! Mam nadzieję, że będziesz tu do mnie wracać 🙂
A co do Twojej uwagi o traktowaniu kobiet w ten sposób to masz sporo racji. To jeden z powodów, dla których nie używam mediów społecznościowych – nie widzę tam nic wartościowego. A jeśli już nawet coś jest, to trudno się do tego dokopać przez natłok idiotycznych wpisów i lajków, bo przecież takie są promowane najbardziej. Szkoda mi czasu na szukanie czegoś ciekawego w takim bałaganie.
Czytam za to blogi, choć widzę, że coraz rzadziej jakiś blog to po prostu blog. To raczej cała machina i jak nie śledzi się jednocześnie jakichś fejsbukowych grup czy wpisów to wiele rzeczy czytelnikom umyka. Trudno. Czasy się zmieniają i czytanie długich wpisów na blogach widocznie zrobiło się passé, skoro można coś na szybko wrzucić na fb czy instagram, kliknąć serduszko lub napisać chamski komentarz i sprawa załatwiona. Ta nowa rzeczywistość mnie przeraża, więc mówię temu stanowcze “nie”!

PS. Bardzo spodobał mi się ten fragment Twojego komentarza “Porobiło się tak, że gro kobiet nie odczuwa potrzeby, aby czuć się dobrze dla siebie”. To przecież właśnie o to chodzi! Żeby czuć się dobrze ze sobą i dla siebie, a nie wszystkich dokoła 🙂

Reply
Joanna 06/12/2018 - 08:10

Droga Aniu! Zaglądam do Ciebie częściej niż mogłyby wskazywać na to moje komentarze. Byłam bowiem do tej pory „cichym wielbicielem” Twojego pisania😉. Tym razem nie mogłam się jednak powstrzymać i… chciałam krótko zaprotestować w tej konkretnej kwestii, a wyszło… jak zwykle (w moim przypadku😆) i odrobinkę Ci się tu rozpisałam. Zgadzam się z Tobą, że otacza nas (bo już to niestety nastąpiło!) bezwartościowy bałagan i mnie przeraża jego ogrom. Nie ogarniam tego galopującego ekshibicjonizmu, tej chęci „bycia gwiazdą”, tych wszystkich (kompletnie obcych dla mnie) produktów internetowych tzw. „społeczności”. Mam nadzieję, że Twój blog pozostanie po prostu blogiem i będę mogła zawsze znaleźć tu coś ciekawego dla siebie. Jestem też po lekturze „Szczęśliwego jak łosoś” i… bardzo Ci dziękuję, bo szczęśliwie jest trafić na Kogoś tak mądrze zafascynowanego. Pozdrawiam Cię serdecznie🙂.

Reply

Leave a Comment

Strona korzysta z plików cookies. Warunki przechowywania i dostępu do plików cookies możesz ustawić w przeglądarce. Ok!