Jak nie zapomnieć? Trening mięśni językowych

by Anna

Podczas pobytu w Czarnogórze naszła mnie pewna refleksja dotycząca języków obcych i pomyślałam, że spiszę moje przemyślenia zanim o nich zapomnę. Zastanawiacie się może co Bałkany mają wspólnego ze Skandynawią? Hm, poza krajobrazami pewnie niewiele, ale ten wyjazd uświadomił mi pewną bardzo ważną rzecz: każdy język można zapomnieć. Nawet ten, którym kiedyś mówiliśmy płynnie. I albo zaakceptujemy taki stan rzeczy, albo coś z tym zrobimy.

To co z tym śniadaniem?

Już jakiś czas temu nauczyłam się, że nie należy wierzyć opisom na bookingu. To, że jakiś przytulny pensjonat wpisze sobie tam, że pracownicy recepcji mówią w 10 językach, niekoniecznie musi być prawdą. Tak też było i tym razem, co w sumie stało się główną inspiracją do tego wpisu.

Po przyjeździe na miejsce okazało się, że nikt z personelu w hotelu nie mówi po angielsku. No, może poza kucharką z Serbii, która zdawała się rozumieć podstawowe zwroty, ale już na bardziej skomplikowane pytania odpowiadała po serbsku. Jeśli próbowaliście kiedyś zrozumieć serbski bazując tylko i wyłącznie na znajomości polskiego to zapewne wiecie, że to nie działa. Poza zaimkami i kilkoma podstawowymi słowami niewiele da się z tego wykrzesać.

Poza tym wszyscy w hotelu mówili też po rosyjsku. Super, pomyślałam. Odkurzę sobie mój licealny rosyjski i jakoś to będzie. Jednak w momencie, gdy próbowałam zapytać czy śniadanie jest wliczone w cenę pobytu uświadomiłam sobie, że lata nieużywania tego języka zrobiły już swoje i poza nieśmiałymi haraszo, spasiba i pażałsta niewiele jestem w stanie powiedzieć. Mogłam przeczytać menu w restauracji, a nawet zrozumieć co ktoś do mnie mówił, ale w drugą stronę było już znacznie gorzej. I oto nadszedł ten moment: musiałam przyznać, że rosyjski wyparował z mojej głowy. Co dalej? Cóż, jakoś sobie poradziliśmy mówiąc mieszanką naszych języków ojczystych i wtrącając rosyjskie słówka tu i ówdzie, ale łatwo nie było.

Nie myśl, że zapamiętasz

Osobom uczącym się języka, w tym mnie oczywiście, zdarza się często dość luzackie podejście do kwestii zapamiętywania. Ile to już razy napotykałam jakieś nowe słówko, rozumiałam je z kontekstu i mówiłam sobie, że na pewno je zapamiętam. Zazwyczaj nie zapamiętywałam. Dlaczego? Bo go nie użyłam, a jedynie zobaczyłam jego użycie. To nie to samo i dlatego nie daje takich samych rezultatów. Właśnie to przytrafiło mi się na wakacjach, gdzie byłam pewna, że słówka takie jak śniadanie czy brzoskiwinia na pewno są jeszcze w mojej głowie, bo przecież widziałam je tyle razy. Jak się okazało nie było ich tam, a frustracja rosła.

To samo jest z norweskim i innymi językami, którymi mówię. Zapomniałam np. sporo słówek z czasów studiów czy pracy w biurze tłumaczeń (o tym doświadczeniu możecie przeczytać TU, TU i TU), gdzie miałam do czynienia z dziwacznymi tekstami i językiem, którego nie użyłabym na codzień. I to jest normalne. To, czego nie używamy po prostu ucieka. Nasz mózg nie widzi sensu w zużywaniu energii na magazynowanie niepotrzebnych rzeczy i zapewne ma rację.

Ale co w sytuacji, gdy chcemy coś zachować w głowie “tak na wszelki wypadek”? Czy to w ogóle możliwe? W internecie jest mnóstwo porad dotyczących nauki i zapamiętywania słówek, różnych trików związanych z przechytrzeniem ekonomicznego mózgu i tym podobnych cudownych rozwiązań. Ja w cudowne rozwiązania za bardzo nie wierzę, ale wiem, że jest kilka prostych rzeczy, które sprawdzają się w większości przypadków.

Zdania przykładowe

Wiem, to nudna i przestrzała metoda, która średnio wpisuje się we wszechobecny trend lifehacków, ale ona po prostu działa. Gdy natraficie na jakieś słówko to od razu ułóżcie z nim zdanie i najlepiej zapiszcie. Jeśli nie jesteście pewni jak użyć danego słowa, poszukajcie go w słowniku jednojęzycznym – tam zawsze są przykłady użycia.

Zapisz to!

Pewnie zmieniliście już język w telefonie i komputerze na obcy, może nawet macie menu fb w innym języku. To świetny sposób na bierną naukę słownictwa, a jeśli jeszcze dodacie do tego trochę aktywnej nauki to efekt będzie znacznie lepszy. Napiszcie codzinnie kilka zdań o tym, co robiliście danego dnia lub co zamierzacie zrobić jutro. Albo zapiszcie nowy pomysł czy inspirację w języku obcym. To może być cokolwiek, byle tylko zmotywować się do aktywnego użycia języka. Zapisując przepis kulinarny z internetu od razu tłumaczcie go na język obcy. Nie wiecie jak jest “mąka owsiana” w danym języku? Wyszukajcie to! Dodatkowo utrwalicie sobie nowe słownictwo podczas gotowania 😉

Bardzo prosty jest też sposób polecany przez Madame Polyglot, czyli spisywanie słówek i zwrotów bez ich tłumaczenia podczas oglądania serialu czy czytania książki. Nawet jeśli coś rozumiecie z kontekstu, ale jest to nowy zwrot to zapiszcie go. Co ciekawe, nie musicie nawet wracać do tych notatek, bo sam fakt zapisania nowej informacji, a więc użycia jej, z reguły wystarczy, żeby ją przyswoić. Tak proste, a tak genialne, prawda? W ogóle polecam Wam kanał na YT i Instagram Madame Polyglot. Sandra często mówi o tym, jak mądrze uczyć się języków, a nie ryć gramatykę na blachę i uczyć się wszystkich wyjątków na pamięć.

Ostatni poziom wtajemniczenia: akceptacja

Najważniejszy punkt znalazł się dziś na końcu, ale mam nadzieję, że mimo wszystko dotarliście aż tutaj. Nauka języka to trochę nauka pokory. Będziecie zapominać pewne rzeczy, popełniać błędy, a niektóre dni będą takimi bad language days. Ale wiecie co? To dobrze! Jeśli zaakceptujecie te momenty słabości i to, że np. znowu zapomnieliście jak jest brzoskwinia po rosyjsku (tak jak ja ;)), to łatwiej będzie Wam wrócić do tych zapomnianych rzeczy. Nie ma co się nakręcać i dołować, że mimo włożonego wysiłku wciąż czegoś nie możecie zapamiętać.

Trochę żałuję, że o takich metodach nie mówi się w szkole. Tam najważniejszy jest system oceniania i punkty przyznawane na kartkówkach za każde zapamiętane słówko. Tylko jakie to ma przełożenie na prawdziwe życie? W prawdziwym życiu powinniście być w stanie opisowo wytłumaczyć, że chcecie kupić kolanko hydrauliczne, a nie codziennie przeglądać stos fiszek z tego typu słówkami, bo “może kiedyś się przydadzą”. Może i się przydadzą, ale jeśli na codzień nie rozmawiacie o instalacjach hydraulicznych to szansa zapamiętania takiego słownictwa jest dość nikła. Szkoda na to czasu i energii.

Utrzymanie znajomości języka na dobrym poziomie wymaga mnóstwa pracy i tak właściwie jest o wiele trudniejsze niż sama nauka od podstaw. Mnie też się wydawało, że jak już w końcu nauczę się danego języka to będę mogła leżeć do góry brzuchem i napawać się zdobytą wiedzą. Rzeczywistość szybko zweryfikowała takie myślenie.

Na szczęście tę ciężką pracę, jaką jest podtrzymywanie znajomości języków obcych można sobie umilić i urozmaicić. Ja np. ostatnio znacznie częściej sięgam po książki (ebooki lub audiobooki) i podkasty, niż seriale czy filmy. Staram się tylko stosować taki językowy płodozmian, czyli raz czytam coś po angielsku, innym razem słucham norweskiego audiobooka, a jeszcze innego dnia włączam sobie francuski podkast, gdy idę pobiegać. Staram się robić to samo, gdy coś zapisuję lub szukam informacji na jakiś temat. Na początku jest to trochę upierdliwe, ale z czasem wchodzi w nawyk i znacznie skraca czas potrzebny na przyswajanie nowych informacji i utrwalanie tych już znanych.


A jak Wy radzicie sobie z sytuacjami, w których dosłownie zapominacie języka (obcego) w gębie? Czy w ogóle zdarzają Wam się takie momenty?

You may also like

2 komentarze

BIAŁY. 24/09/2019 - 08:09

“Nie myśl, że zapamiętasz” gubi mnie non stop. Jak czegoś nie zapiszę, bo “przecież zapamiętam”, to przepadło, kaplica. Nie zapamiętuję NIGDY 🙂

Reply
patrickwro 08/10/2019 - 23:54

“Gdy natraficie na jakieś słówko to od razu ułóżcie z nim zdanie i najlepiej zapiszcie.”

To dokładnie moja metoda 😀 lubię uczyć się poprzez czytanie i zawsze kiedy napotkam jakieś słówko którego nie znam, to sobie je zapisuje używając go w przykładowym zdaniu. sądzę, że ewentualny kontekst jest kluczowy, żeby móc zapamiętać efektywnie nowe słownictwo.

pozdrawiam 😉

Reply

Leave a Comment

Strona korzysta z plików cookies. Warunki przechowywania i dostępu do plików cookies możesz ustawić w przeglądarce. Ok!