Frokostblanding #29 Łosoś na lądzie

by Anna

pexels-photo-640809

Zbliżamy się do końca roku, więc nadszedł czas na listopadowy wpis śniadaniowy. Większości ten miesiąc pewnie kojarzy się z Zaduszkami, liśćmi opadającymi z drzew i deszczem. W Norwegii jednak, poza typowo jesiennymi zajęciami (kos i takie tam ;)) oraz powolnym przygotowywaniem się do świąt (tak tak, to już niedługo!), w mediach przewija się często temat łososia. Niby nic dziwnego, bo przecież Norwegia łososiem stoi, prawda? Tak tylko, że ten łosoś nie daje ostatnio Skandynawom spokoju, bo pewne zmiany w technologii mogą spowodować, że wkrótce nie tylko Norwegia będzie słynęła z hodowli tych ryb, ale też i inne kraje – nawet te, które nie mają dostępu do morza! Jak to możliwe?

Norweski łosoś z Argentyny

Całe zamieszanie z łososiem nagłośniono jeszcze pod koniec lata, a we wrześniu w gazetach zaczęły się ukazywać raporty, felietony i długie reportaże na ten temat. Łosoś na ląd!, grzmiały złowrogo największe tytuły prasowe. Lądowa hodowli łososi była głównym tematem wrześniowego Aftenposten Innsikt, gdzie eksperci poszli o krok dalej i zaczęli zwiastować koniec norweskiej produkcji i eksportu tych ryb. Czy mają rację? Okazuje się, że tak.

Chyba większość osób wie dziś, że typowo norweski łosoś to już prawie mit. Łososie hodowane są w skandalicznie złych warunkach, karmione antybiotykami i innym świństwem, a znaczna część ryb przed sprzedażą wysyłana jest do… Chin (!), gdzie produkty są pakowane i odsyłane z powrotem do Europy.*

Wielu specjalistów podkreśla też, tak pół-żartem, pół-serio, że największą ilość norweskiego łososia i tak hoduje się u wybrzeży Argentyny, więc nazwa norsk laks jest w rzeczywistości tylko sloganem reklamowym. Może więc przeniesienie produkcji na ląd byłoby jakimś rozwiązaniem w tej sytuacji? „Problem” Norwegów polega jednak na tym, że skoro hodowla miałaby odbywać się na lądzie to równie dobrze mógłby to być jakikolwiek ląd, nie tylko norweski. No właśnie, może już niedługo zupełnie normalne stanie się np. jedzenie szwajcarskiego łososia i nikogo nie będzie dziwić to, w jaki sposób kraj bez dostępu do morza może zajmować się hodowlą ryb na dużą skalę.

Problemy

W ostatnich latach Norwegia zmaga się z wieloma problemami, jeśli chodzi o hodowlę ryb na eksport. Norweskie fiordy nie pomieszczą już wiele więcej, a tak ekstremalne warunki hodowli wpływają negatywnie na produkt końcowy. Wielokrotnie pisano o tym, że łososie są faszerowane antybiotykami, które mają uchronić je przed poważnymi chorobami lub że kobiety w ciąży nie powinny jeść ryb ze względu na wysoką zawartość metali ciężkich w mięsie. Wszystko to sprawia, że naukowcy dwoją się i troją, by opracować optymalny sposób hodowli ryb.

Na razie badania nad systemem, który pozwalałby na hodowlę łososia na lądzie są w fazie testowej, ale naukowcy przewidują, że wprowadzenie pomysłu na szerszą skalę to tak naprawdę kwestia czasu. I chyba mają rację, bo nie tylko Norwegia próbuje swoich sił na lądzie. Na Florydzie pewien przedsiębiorca rozpoczął już budowę największego kompleksu, który ma pozwolić w przyszłości na masową produkcję, a może nawet import. Wygląda więc na to, że już wkrótce łosoś może przestać być domeną zimnych mórz i zawita na przykład do upalnych wybrzeży Florydy.

Ochrona środowiska a zyski

Gdy zaczęłam czytać artykuły o nowych sposobach na hodowlę łososi, to moją uwagę przykuł pewien absurd, ignorowany przez wielu przedsiębiorców. Norwegowie twierdzą, że środowisko naturalne jest dla nich bardzo ważne i że są w stanie zrobić wiele, by je chronić. Półki norweskich marketów zalewa więc tak zwane kortreist mat (jedzenie lokalne) i coraz większy nacisk kładzie się na redukcję CO2 poprzez mniejszy import i eksport różnych dóbr.

Jednak w całym tym zamieszaniu wokół lądowego łososia, Norwegowie jakby zapomnieli o idei kortreist mat i nadal chcieliby mieć monopol w tej dziedzinie. Nie podoba im się, że inne kraje mogłyby stać się samowystarczalne i zrezygnować z norweskich dóbr. Lokalne produkty przestają mieć znaczenie, gdy w grę wchodzi biznes. No i w sumie nie ma się co dziwić. Norwegowie to ludzie jak wszyscy inni na tej planecie i gdy widzą zysk, są w stanie zrobić wiele. Na przykład utrudnić lub chociaż spowolnić rozwój technologii, które mogłyby zadać poważny cios ich gospodarce.

Jestem bardzo ciekawa jak ta sprawa się rozwinie i czy faktycznie pewnego dnia kraje takie jak Polska chociażby, zaczną masową produkcję łososi na lądzie. Kwestia tego czy jedzenie takich ilości mięsa (lub jedzenie go w ogóle…) jest etyczne, to już temat na zupełnie inny wpis. Niestety liczby wskazują na to, że nie przestaniemy produkować produktów odzwierzęcych, więc może chociaż znalezienie bardziej ekologicznego sposobu na to już byłoby krokiem w dobrą stronę?

A co Wy sądzicie o całym tym łososiowym zamieszaniu?


Źródło: Aftenposten Innsikt 9 (2018).

* Badacze z Norwegii otrzymali nawet grant naukowy na opracowanie bardziej wydajnego sposobu pakowania żywności w kraju, co pozwoliłoby uniknąć tak kuriozalnych sytuacji jak łowienie „norweskiego” łososia u wybrzeży Argentyny (tzw. zombie-laks), wysyłanie go do Chin do pakowania, a następnie sprzedawanie jako ekte norsk laks.

You may also like

Leave a Comment

Strona korzysta z plików cookies. Warunki przechowywania i dostępu do plików cookies możesz ustawić w przeglądarce. Ok!