Jak co miesiąc, przygotowałam dla Was krótki wpis śniadaniowy. Do napisania posta zainspirował mnie mail od Czytelnika, w którym pojawiło się pytanie o to, dlaczego norweskie jedzenie kosztuje tak dużo, a jego jakość… no cóż, pozostawia wiele do życzenia. To dość kontrowersyjny temat, ale myślę, że warto o nim wspomnieć i „ostrzec” osoby, które wybierają się do Norwegii po raz pierwszy. Jesteście ciekawi dlaczego tak jest?*
Po pierwsze: import
Ten punkt nie zdziwi chyba nikogo. Norwegia, ze względu na swe położenie, nie specjalizuje się w rolnictwie. Większość kraju to tereny górskie i trudno dostępne, co sprawia, że uprawa zbóż, warzyw czy owoców na wielką skalę nie wchodzi w grę. Rozwiązaniem jest więc import, który dodatkowo wpływa na wysokie ceny. Nie dziwcie się więc, że jabłka kosztują kilka(naście) razy tyle, co w Polsce, bo przyjechały do Norwegii z Europy, a być może nawet i z innego kontynentu. Mnie samej zdarzało się widywać w norweskich marketach jabłka np. z… Nowej Zelandii.
Po drugie: inne tradycje kulinarne
Tutaj znowu nie odkryję Ameryki, ale Norwegia to nie Polska, Francja czy Włochy i tradycje kulinarne odbiegają tu znacznie od znanych nam, kontynentalnych zwyczajów. Szukając więc produktów do potraw nie-norweskich, ryzykujemy zapłacenie wyższej ceny, niż za te typowo norweskie. Tak zresztą jest wszędzie – chcąc przyrządzić w Polsce iście japońską, grecką czy meksykańską ucztę też zapłacimy więcej, niż za standardowy polski obiad. W Norwegii jest dokładnie tak samo. Wiele osób po przeprowadzce na północ dziwi się, że przyzwyczajenia żywieniowe z ich krajów kosztują ich tam więcej, niż wędzony łosoś czy śledź z ziemniakami. To być może smutna prawda, ale stereotypowy Kowalski może zapomnieć o tanim schabowym z mizerią, jeśli wybrał się do krainy Wikingów.
Po trzecie: inne oczekiwania/wymagania
Ten punkt będzie wyjątkowo subiektywny, ale muszę o nim wspomnieć. Dla Norwegów jedzenie ma funkcję głównie praktyczną – ma w miarę dobrze smakować (choć tutaj Skandynawowie nie są specjalnie wybredni) i dodawać energii. Cena schodzi na dalszy plan, bo typowy Norweg oszczędzać raczej nie musi (podkreślam: TYPOWY Norweg). Smak? Cóż, na pewno jest kwestią gustu, ale ten z północy znacznie odbiega od wybrednych kubków smakowych innych nacji europejskich. To, co dla Norwega jest po prostu smakiem przerobionej na tysiąc sposobów ryby, dla Polaka czy Włocha może okazać się nie do przełknięcia. Jadąc na północ powtarzam więc sobie zawsze: do Norwegii nie jedzie się dla kulinarnych doznań tylko dla widoków. I to pomaga. Gdy zmieni się swoje oczekiwania, zwłaszcza te kulinarne (czyt. nieco je obniży), ceny i jakość norweskiego jedzenia przestają aż tak szokować.
W Norwegii trudno o świeże, lokalne warzywa przez cały rok, a stosunek jakości mięsa czy serów do ich ceny może wydawać się absurdalny, ale trzeba to po prostu przyjąć do wiadomości. Wieczne narzekania i nazywanie norweskiej Grandiosy** śmieciowym jedzeniem być może pomogą rozładować emocje, ale z pewnością nie wpłyną na zawartość półek norweskich marketów. Jeśli więc norweskie jedzenie i jego cena są dla Was nie do przełknięcia, to proponuję Wam dwa rozwiązania: albo zagryziecie zęby i jakoś przeżyjecie kilkukrotnie wyższą cenę marnego norweskiego chleba, albo zaopatrzycie się w najpotrzebniejsze rzeczy przed wyjazdem. Wiele osób, zwłaszcza tych, które wyjeżdżają na północ na dłużej, właśnie tak robi. Ja już zrezygnowałam z zabierania wałówek na drogę, bo nie lubię taszczyć ciężkiego bagażu, ale rozumiem, że jeśli ktoś przeprowadza się do Norwegii na stałe to jest to pewnie najlepsza opcja. Pamiętajmy tylko o jednym: Norwegia ma do zaoferowania o wiele więcej, niż drogie „wyroby jedzeniopodobne”. Może czasem lepiej odpuścić sobie wieczór przed telewizorem z kolejną Grandiosą, a zamiast tego wybrać się na spacer wzdłuż fiordu? 😉
A tak na poważnie – rozumiem frustrację osób, które nie potrafią się w Norwegii odnaleźć pod względem kulinarnym. Chciałabym coś w tej kwestii doradzić, ale niestety jestem tak samo rozczarowana norweskim jedzeniem, jak większość turystów/imigrantów. Jak to mówią: jeśli wejdziesz między wrony, musisz krakać jak i one…
* Pomijam tu oczywiste różnice w zarobkach i standardzie życia w Polsce i Norwegii. Wszyscy wiedzą, że na północy jest drogo, ale poza bogactwem kraju, na ceny żywności ma wpływ szereg innych czynników.
** Słynna już marka mrożonej pizzy, bez której Norwegowie nie wyobrażają sobie życia.
4 komentarze
Hej.
Dużo tu nieścisłości. Może masz inne doświadczenia niż ja i moja rodzina a moze oo prostu inny gust kulinarny..😉. Mieszkam na stałe w No. ponad 14 lat i jeżeli chodzi o chleb to napewno jest dużo lepszy niż ten w Polsce A cenowo w stosunku do zarobków jest napewno tańszy [nie pisze tu o chlebopodobnym wyrobie za 5.9 nok czyli okolo 2.6 pln(To chyba nie jest kilkukrotnie wyższa cena niż w pl😏 nawet dla przeciętnego Kowalskiego który tylko taki chleb kupuje i narzeka jaki to niedobry norweski chleb) tylko o normalnym chlebie za powiedzmy 35 nok np] . Dziwi mnie to przeliczanie emigrantów którzy pracują w No. i zarabiają w koronach ze to droższe i to droższe bo w Pl tyle i tyle kosztuje… jeżeli przeliczysz ceny w Pl w stosunku do średniego zarobku w Pl to jedzenie wyjdzie taniej w No.
(Wiadomo dla typowego turysty ceny norweskie będą szokiem, ale dla osoby zarabiającej w NO to już normalna cena).
Druga sprawa to napisałaś że Skandynawowie nie są wybredni…no to byś się naprawdę zdziwiła… z racji mojego zawodu i stanowiska obracam się w różnym gronie począwszy od ludzi zarabiających powiedzmy 400tys nok a skończywszy na takich co zarabiają 15mil a nawet więcej rocznie i naprawdę są wybredni jeśli chodzi o smak. Nie wiem co miałaś na myśli Typowy Norweg, ale nie wszyscy muszą mieć taki smak jak Polacy.
Tu taki przykład. Latamy z rodzinką do Polski tak raz na 2-3 lata i mamy duży problem z dzieciakami bo im nie pasuja polskie smaki ( chleb,masło wędliny) bo są wychowane od urodzenia tutaj😊Więc kwestia smaku działa w dwie strony😉.
No i na koniec tak jak napisałaś lepiej wyjść z domu pojeździć, pozwiedzać, umówić się z jakaś norweska rodzinką na obiad( wtedy można zobaczyć jak wygląda norweskie jedzenie 😊 nie tylko grandiosa)A nie siedzieć przed TV.
My zwiedzamy kempingiem całą Skandynawie od dołu do góry i dalej nie mamy dosyć. Pozdrawiam Cię serdecznie 😁
A swoją drogą dobra grandiosa raz na jakiś czas nie jest zła 😉😁😊😎
Dzięki za komentarz! Nigdy nie twierdziłam, że to co piszę to jedyna prawda, bo tak absolutnie nie jest 🙂 Co do nieścisłości, jak to nazywasz, to oczywiście wynikają one pewnie z gustu, jak i doświadczeń. Dla mnie norweskie czy ogólnie skandynawskie jedzenie jest nieporozumieniem. Nie jestem też fanką typowo polskiej kuchni, więc nie patrzę na Norwegię przez pryzmat schabowego z mizerią 😉 Najważniejsze jednak, że Ty i Twoja rodzina się tam odnaleźliście i smakują Wam północne przysmaki. Grunt to znaleźć coś dla siebie!
A co do cen to oczywiście są one normalne, jeśli zarabia się w Norwegii i tam żyje. Ten post jest jednak skierowany do osób, które dopiero planują wyjazd lub które jeżdżą do Skandynawii turystycznie/w celach zawodowych. Wtedy te wspomniane 35kr za chleb może jednak szokować. Mnie szokuje dodatkowo, bo najdroższy nawet chleb po prostu mi nie smakuje i moim zdaniem nie umywa się do polskiego czy francuskiego pieczywa, ale wiadomo – to już kwestia gustu 😉
dokladnie masz racje,ale pan Wawrek je tylko chleb za 35 nok innego nie tyka…ha,ha,ha